środa, 24 lutego 2016

Ciekawostka językowa

Całe życie na Škodę mówiłam "Skoda", a to wcale nie tak - uświadomił mnie przypadkiem kolega Czech. Otóż wymawia się toto "SZkoda", z takim twardym "sz". O.
Kto wiedział? :)

poniedziałek, 22 lutego 2016

Mądrości zasłyszane

Fragment odpowiedzi wysokiego szczebla na okoliczność problemów z projektem/systemem:
"X jest jak człowiek - ma swoje wzloty i upadki. Proszę powiedzieć klientowi, że musi nauczyć się z tym żyć!"

piątek, 19 lutego 2016

Komplement miesiąca

Debatujemy nad rodzajem piwa, które zakupimy na wieczór.
- Kupmy X w ilości Y, bo promocja! - stwierdzam ja.
Odpowiedź mnie zdemontowała:
- Promocja, promocja! Jakbym ja patrzył na promocje to bym teraz z Tobą nie chodził!

Reaktywacja bydzie!

A czemu? Z powodu, że ponieważ nie mam fizycznie możliwości pogadać ze wszystkimi ile chcę to łatwiej opisać wszystko co śmieszne, straszne, krzywe i takie o, dorzucić zdjęcia, może linki, może muzyczkę, coś wyrecytować, zaśpiewać... Wróć! Śmiesznych filmików nie będzie. Na razie. Chyba, że Dziobak wystąpi.

piątek, 6 czerwca 2014

Hipokryzja w ciapki



Czasami w systemie trzeba zrobić jakieś cuda, których zwykły użytkownik dokonać nie może, bo nie ma uprawnień, wobec czego wymyślono specjalną zabawkę z zestawem uprawnień o wiele szerszych, przyznawaną do wykonania konkretnych działań. Ponieważ zabawka może być użyta niewłaściwie to trzeba kontrolować i jest sobie procedura. Prosta a logiczna: jeden używa, drugi akceptuje w terminie z góry określonym. Ten drugi przed akceptacją sprawdza rzeczywiste poczynania pierwszego w systemie, ocenia ich zasadność i ewentualnie komentuje. Niby wszystko jasne i każdy wie co ma robić, ale zdarzają się sytuacje nieprzewidziane, takie jak błędy systemu, który zapycha się zbyt dużą ilością chłamu. Z takim systemem nic już zrobić nie można sensownego [ no dobra, można, ale trzeba zapłacić, a płacenie to nie jest to o co chodzi ] i do rejestru dobrać się nie idzie, wobec czego akceptant nie sprawdzi co realnie zostało zrobione, a więc nie ma podstaw do "przyklepania" działalności użytkowniczej w określonym i jakże ważnym terminie. Co w związku z awarią robi normalny człowiek? Normalny człowiek zgłasza sytuację Jaśniepaństwu Admiństwu, którzy mają wgląd w system i razem dumają co z tym fantem zrobić. W przypadku opisanej sytuacji to nawet JPA nie poradzą, bo zapchanie systemu wynika z braku miejsca, a tego nawet swą wielką mądrością z niczego nie wytworzą. Powszechnie stosowanym remedium jest zatem anulowanie konkretnego przypadku manualnie, ale tylko na wniosek poszkodowanego i z podkładką od niego odpowiednią, zwykle e-mailem [ który zdaniem w tej sprawie zarządzającego JPA, czyli moim, jest kijową opcją, bo nie dość, że łatwo zgubić, to i nawet niezgubione w razie niespodziewanego nalotu audytorstwa trudno znaleźć ]. Zarządzam więc utworzenie odpowiedniego żądania w systemie biletowym - czyli takim, który dla żądania utworzy konkretny "bilecik" z numerkiem, datą, opisem problemu, danymi zgłaszającego i takimi tam; a także z jasno wyrażoną akceptacją, pozwalającą przesunąć problematyczny wpis. Po co ten przydługi wstęp? Bo znalazł się marudny.

Piszę do delikwenta kilka emilów w ciągu tygodnia z powodu tego, że "wisi" mu kilka akceptacji zabawek nadzwyczajnych i co on na to powie w związku z faktem, że są przeterminowane. Na pierwsze dwa emile nic nie napisał, na kolejny, że on błędy ma i wobec tego nie może zaakceptować tych, a i jeszcze ze cztery takie ma nieprzeterminowane. No dopsz, nie powiedział wcześniej to trudno, niech mu tam będzie. Tłumaczę zatem, jak komu dobremu, że bilecik, że opis, że niestety, ale będzie musiał polegać na wyjaśnieniu użytkownika i że wyjątkowo tak zadziałamy. I cisza. Przed kolejną kontrolą stanu zabawkowego piszę znowu, że niech wreszcie bilecik wyprodukuje to zrobimy porządek, bo jak nie to będzie wisieć i wisieć i zbawienia czekać. Myślałby kto, że posłucha.
Otóż nie, on nie zrobi, booo… czuje się NIEKOMFORTOWO i  w związku z tym nie będzie bileciku, bo on ma błąd i co to za błąd i skąd i ojejku. A pan to poważny, głowa, szef, te sprawy – to myślałam, że sobie wyczytał co za błąd, z czego wynika i zakumał jak to się ma do systemu, ich pracy, etc. Powtarzam cierpliwie, że system przeładowan, że nic nie zrobimy, że bilecik, że anulujemy. Nie, bo on chce przeczytać proces [ nie mamy pana procesu rozpisanego, i co pan nam zrobi?  ], bo on nie rozumie i co on ma zrobić i proces, bo tak, a kopie emila do prawie wszystkich świętych, bo do swego regenta napisał i do króla pana też. No to abarot i jeszcze raz jadę z tłumaczeniem, do znudzenia: system, przeładowan, nie da rady, wyjątkowo, ja się zgadzam, że to inaczej niż kontrola, ale nie da się, no nie uradzim i tak dalej, a na dokładkę swojego regenta dorzucam do listy mailingowej, niech se poczyta telenowelę. Ktoś by pomyślał, że trafi, bo człowiek na stanowisku to chiba powinien inteligentny być. A tu rzyć blada. To nieoficjalne, on nie zrobi, on ten problem ma od roku i to nie tak powinno być i jest problem, trzeba znaleźć źródło, on bileciku nie zrobi! Nawet grzywka mię opadła. Bo tak:
1.    Źródło – źródło to w komunikacie błędu jest, doczytałby to by wiedział
2.    Źródło – wyjaśniałam trzy razy specyfikę i kwestię tego, że nawet jako JPA wyżej rzyci nie podskoczę
3.    Nieoficjalny proces – stosowany, znany, tyle, że nie został rozpisany, w dodatku jest odpowiedzią na specyficzny problem, który nie występuje gdzie indziej jak na działce tego pana
4.    Nieodpowiedni proces – fszysko fajno, ja wiem, że nie tak powinno, ale skoro jest i on wie i całkiem nie ma na tyle zaufania do pracowników, to czemu wcześniej nie powiedział nic, tylko stosował i było dobrze, a teraz nagle foch i skarżymy?
5.    On nie będzie, on  się nie zgadza – no to jak sobie przez ten rok radził, skoro problem tak długo trwa?
6.    Bilecik nie – jakby składał bileciki co problem, to byśmy wiedzieli dokładnie ile tego było i można by się udać do króla i regentów i pokoncypować konkretnie, a nie na "aboktoś problem miał kiedyś tam, średnio pamiętam, emil się zgubił, ale było"
7.    Ogólnie – czemu w ogóle nie zgłosił od razu problemu, tylko się focha jak mu przypomnieć, że coś przeterminowanego ma?

Ze względu na wyżej wymienione okoliczności grzecznie odpisałam ponownie, że ja nie mogę nic, rozwiązaniem jest albo płacić albo takie jak proponuję. A skoro problem ma od roku, a zaległości większych jak jeden okres przedawnienia nie ma to czy uprzednio jednak mógł załatwić sprawę procesem opisanym przeze mnie, tyle, że bez bileciku czy też ma jakiś sposób na dobranie się do rejestru, a jeśli tak to niech nam powie. Hipokryta jeden, no!

piątek, 30 maja 2014

Prędzej Kutrzygwiazdki Piechotą



Czyli jak nic sobie nie robić z pasażerów. Taaa, o kolejkach będzie.

1. Tragedia w wielu aktach:
AKT I
Dzieje się w dniu o nazwie środa

Scena I
Dzielna bohaterka przybywa na peron. Aż tu wtem! na 5 minut przed spodziewanym przyjazdem pociągu... GROZA!

Straszny głos ze szczekaczki
 ewidentnie wielce znudzony
  Pociąg z Łodzi Kaliskiej do Warszawy Którejśtam został odwołany. Za utrudnienia przepraszamy.

Dzielna bohaterka czeka. I czeka. I czeka. Zbawienie! Tylko o 15 minut spóźniony, nadjeżdża inny pociąg, po 30 sekundach od zatrzymania zostaje zapchany po brzegi, ale bohaterka cudem otrzymuje miejsce na galerii dla VIP-ów, czyli siedzi na schodach.

Irytująca kretynka o sztucznie dziecięcym głosiku
(kopiąc bohaterkę w plecy podczas wdzięczenia się do siedzącego obok kolegi)
 I ja mówię, hihihih, i on mówi, hihihihi (...)

Bohaterka
 nieco zirytowana
  Przepraszam, czy mogłaby pani nie kopać mnie w plecy i nie brudzić mi bluzy? Będę bardzo wdzięczna.

Irytująca kretynka o sztucznie dziecięcym głosiku
 ignorując prośbę
  I na meczu, hihihi, ja tak niewyspana, hihihi (...)

Dzielna bohaterka
 pod nosem mruczy
  Nie dość, że głośna, to jeszcze tępa!

Irytująca kretynka o sztucznie dziecięcym głosiku
 milknie naraz, usłyszawszy ten jakże przyjemny komentarz na swój temat, po czym sprzedaje bohaterce kopa raz jeszcze i wybywa z pociągu

Scena II
Dworzec Warszawa Zachodnia. Bohaterka spostrzega, po wnikliwym obadaniu tablicy odjazdów, że pociąg nałapał opóźnienia dodatkowego, wobec czego w chwili obecnej stałaby tam i kwitła, czekając minimum 25 minut na SKM na lotnisko.

Dzielna bohaterka
 coraz bardziej poirytowana, wraca do pociągu, z którego wysiadła; a ten jeszcze stoi i czeka swego czasu
  No żesz kutrzygwiazdki!

Akt II
Dzieje się w dniu o nazwie czwartek

Scena I
Dzielna bohaterka stoi w deszczu na peronie. Wiaty brak, bo jak wiemy wszyscy, ludziom stojącym na peronie takie ustrojstwa jak wiata potrzebne nie są, każdy lubi jak mu wieje i leje.

Straszny głos ze szczekaczki
 ewidentnie wielce znudzony
  Pociąg z Łodzi Kaliskiej do Warszawy Którejśtam przyjedzie z opóźnieniem około 5 minut. Za utrudnienia przepraszamy.

Pociąg
 spóźniony 15 minut
  Tuuut!

Scena II
Dworzec Warszawa Zachodnia. Dzielna bohaterka decyduje dziś, że nie uda się do metra, bo to nie warte zachodu i czas marnuje, wobec czego poczeka 15 minut na SKM. Mija 15 minut

Dzielna bohaterka
 szamiąc bułę zauważa(ze syrem, jakby to kogo interesowało), że jej SKM opóźniony jest o 5, 10... zaraz, 15! nie 20! a nawet 25 minut
  Nof fuczygfiastki

Scena III
Dzielna bohaterka cudem zdąża na pociąg, który odjeżdża o pół godziny wcześniej niż ten, którym zazwyczaj jeździ. Humoru nie psują jej początkowo nawet 3 nierozgarnięte panienki, piszczące nad gazetą i telefonem. Do czasu aż…

Pociąg
 staje

Dzielna bohaterka
 dojeżdżając do stacji docelowej później, niż powinien dojechać zazwyczaj wybierany pociąg
  Ja chromolę...

AKT III dzieje się w dniu o nazwie piątek

Scena I
Dzielna bohaterka kwitnie znowu na peronie. Nie odzywa się nawet straszny głos ze szczekaczki. Pociąg spóźnia się 15 minut, bohaterka wraz z innymi wsiada. Pociąg jedzie, jedzie... i staje!

Smutny głos ze szczekaczki wewnętrznej
 Z powodu, że ponieważ, pociąg zwiększył opóźnienie do około 25 minut.

Pociąg
 stoi i stoi, a potem dalej stoi

Scena II
Dworzec Warszawa Zachodnia. Wszystko opóźnione - od 5 do 30 minut.

Metaliczny głos ze szczekaczki
 Za utrudnienia przepraszamy, przepraszamy za utrudnienia, bzzzt!

2. Remonty. No remontują, niby dobrze, a wcale, że nie. Średnicowy most i tunel remontują co roku, kawałki przy Pruszkowie, Grodzisku, Żyrardowie męczą co jakiś czas o 4 lata bodajże. I co? Psinco, nadal wielkie zapotrzebowanie na remonty, trzeba rozpirzyć 80% tras po nie wiadomo co, a efektów nie widać.

3. Wakacje a sprawa pasażerska. Zbliża się upragniony koniec szkoły, więc wiadomo - tniemy pociągi! Bo tylko studenty i dzieci jeżdżą pociągami, żaden pracujący człek nie potrzebuje ich wcale a wcale, bo ma albo własny samolot albo co najmniej auto z przydziałowym Janem.

4. Informacja. Jakaś jest, ale czy naprawdę nikt nie wie, że pociąg, który powinien wyjechać 2 godziny temu został odwołany? Albo, że jakiś pociąg ma takie i takie opóźnienie, więc sobie idźcie gdzieś, a nie sterczycie, czekacie, a tu 5 minut po czasie przyjazdu walą wielką rewelację, że opóźniony.

5. Rozkład. Po co, do chmurwy białej, 3 pociągi w odstępie 2 minut od siebie, a potem przez godzinę nic? Co to daje i komu, bo jakoś nie rozumiem zupełnie, prócz tego, że masa ludu przybywa te 3 minuty po odjeździe ostatniego z wymienionych wcześniej "seryjnych" pociągów i sterczy jak widły w gnoju przez godzinę (albo i więcej, zależnie od utrudnień strasznych). A te utrudnienia to zwykle dlatego, że pierdyliard pociągów musi się minąć na trasie, bo jakieś matoły ustawiły po 3 lub więcej w serii i co? I fszysko stoi i czeka.

6. Opóźnienia. Ja rozumiem, że jak śniegiem sypnie to się pociągi spóźniają. Ale żeby w maju, kiedy nic się za specjalnie nie dzieje, to wszystkie prawie poopóźniane po 20 minut? Co to ma, do licha, być? To cywilizowany kraj, pociągi nie jeżdżą przez góry, tunele drążone na bieżąco kilofami, dżungle, nie zjadają ich smoki ani nic, a i tak się spóźniają. Żeby na odcinku 50 km nie dało się niczym dojechać na czas?!

7. Ilość jednostek/wagonów. Co za jełopy zgadzają się na "puszczenie" jednej jednostki KM czy 5 wagonów TLK w godzinach obłożenia takiego, jakie ma moja kanapka z serem grillowanym (a wszyscy wiedzą, że ja ser na gorąco to jak koń owies)? Co to ma w ogóle być, jak oni to liczą, kto to wydumał i czy w ogóle widział jak wyglądają perony i wsiadanie do pociągu?

Konkluzja jest taka, że życzę wszystkim kolejowym możnowładcom coby musieli dojeżdżać do roboty i wszędzie pociągiem, a za każdą minutę wynikłego spóźnienia musieli bulić takie kary, że z pensji po 2 dniach zostałyby im resztki. Ktoś za te absurdy bierze grubą forsę, ktoś to organizuje, jacyś idioci ustawiają rozkłady. I nie mam pretensji do obsługi pociągu, bo oni to sobie mogą pomachać ręcyma, a i tak oberwą za decyzje góry. A góra ma pasażerów gdzieś, na listy nie odpisują albo "bla, bla, bla to nie nasza wina tylko wiatru z Księżyca i bardzo nam przykro, my są niewinni".

Hejt na pasażerów-ćwoków będzie inną razą.

piątek, 23 maja 2014

Pierwsza! Pierwsza!

Jest to notka i w dodatku pierwsza, ale na blogu, który wcale nie jest pierwszy. Za to, przynajmniej chwilowo, ostatni.
Blog mię po to jest, coby na nim pisać o wszystkim albo i o niczym, bo ktoś chce czytać. A nawet Ktoś. No to niech ma i czyta, może będą z tego jakieś profity - na ten przykład ciasto, które wymaga tygodniowego doglądania, tykania, miziania i opowiadania bajek na dobranoc. Tak, ciasto być może. Względnie dwa.